Co kryje kulinarne Podlasie na swojej mapie? Postaramy się znaleźć odpowiedź na te pytanie.
Pierwszy głód
“Śpiesz się powoli”, “co nagle, to po diable” i inne tego typu powiedzenia sugerują, że pośpiech nie jest najczęściej wskazany. W normalnym życiu i zwykłych sytuacjach pośpiech generuje niepotrzebny stres. Dotyczy to także kuchni. Chociaż w pracy kucharza spokój nie jest zbyt eksploatowanym pojęciem, bo praca w lokalu gastronomicznym jest najczęściej dość dynamiczna, nie powinni jej wybierać ludzie, którzy gubią się w natłoku zajęć. Podzielność uwagi, wielozadaniowość to podstawa.
“Głodny jak wilk” to powiedzenie najczęściej towarzyszy ludziom przychodzącym do restauracji. Składanie zamówienia i czas oczekiwania dłuży się wtedy najbardziej, aż ma się wrażenie, że ktoś bawi się pokrętłem od czasu, przekręcając je tak, że minuty stają się godzinami. Czytając opinie na temat różnych lokali gastronomicznych, rzuca się w oczy minusowanie za czas oczekiwania. Ciężko to zweryfikować, bo wrażenie powolnej lub szybkiej obsługi jest zazwyczaj względne, ale można wpłynąć na nie i umilić czas oczekiwania na główną potrawę.
Coś na ząb
Jeden ze znanych podróżników i pisarzy poruszał kiedyś temat obsługi w restauracji pisząc, że irytuje go pytanie o napoje. Stwierdza wtedy, że od małego uczono go, że przed posiłkiem nie pije się nic żeby nie rozcieńczać soków żołądkowych. I tu ma absolutną rację, bo wszelkie zalecenia dietetyczne również są zgodne w tym temacie – nie pije się napojów na pół godziny przed posiłkiem i przynajmniej pół godziny po posiłku. Co w takim razie z babcinymi kompocikami? Teraz wydaje się, że nie jest to najmądrzejsze zdrowotnie posunięcie, chociaż z drugiej strony kompot to posiłek, bo składa się z przetworzonych owoców i wypity w rozsądnych ilościach do posiłku może przejść. Nie jest to może najzdrowsze, bo owoce podnoszą poziom cukru, więc muszą unikać ich ci, którzy mają problem z wagą lub są obciążeni ryzykiem cukrzycy typu 2.
Od Polski przez cały świat
Najlepszym wyjściem dla zgłodniałego klienta, który nie lubi rozcieńczać soków żołądkowych napojami, a może być poirytowany czasem oczekiwania na danie główne są przekąski. Kuchnie całego świata mają w ofercie swojej przekąski, czyli coś małego na ząb. Są swego rodzaju arcydziełami sztuki kulinarnej.
W polskiej kuchni znamy od lat wszelkiego rodzaju wędliny, galarety w małych kokilkach, różnego rodzaju sałatki zaspokajające pierwszy głód. Kuchnia hiszpańska słynie ze swoich tapas. Co więcej, bardzo popularne w Hiszpanii są bary tapas, czyli taki lokal z samymi przekąskami. Kuszą kolorami. Odwiedziny w takim miejscu to jak piękna podróż przez smaki. W hotelowej restauracji Dworu Czarneckiego (http://www.dworczarneckiego.pl/hotel) można skosztować dań prosto z Hiszpanii, jak i innych zakątków świata.
Oglądając pewien program kulinarny, gdzie prowadzącym był jeden z bardzo sławnych, polskich restauratorów, często można usłyszeć tajemnicze słowa “amuse-bouche” (czyt. amus busz). Co to takiego? Amuse-bouche to nic innego jak również przekąski, ale takie od jednego do trzech kęsów. W języku francuskim oznacza to uciechę dla ust. Wprawdzie we Francji częściej używaną formą jest amouse-gueule, co oznacza uciechę dla gęby, ale oficjalnie używa się formy delikatniejszej, tej z ustami.
Lokalnie
Co mają do zaproponowania w temacie przekąsek restauracje w Białymstoku? Wszystko zależy od tego, w jakiej kuchni specjalizuje się dany lokal. W wykwintnych restauracjach przekąski są popisem samym w sobie. Przygotowywane najczęściej znacznie wcześniej, są szybko wydawane przez kelnera, dzięki czemu kuchnia ma czas na przygotowanie dania głównego. Asortyment przekąsek zawiera tatara z różnych mięs, owoce morza w formie krewetek, przegrzebków, grasicę cielęcą i najróżniejsze sałatki. To świetna okazja, aby posmakować niecodziennych specjałów i zapoznać się z wyjątkowymi smakami.